Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Moja śliczna — mówiła Sofronia ze swym usidlającym uśmiechem — powiedział tylko, że widok twój oczarował go aż do utraty równowagi.
— Boże jedyny, jakiż on głupi.
— Biedak uprosił Alfreda, aby go z tobą zapoznał. Będzie więc u nas jutro na obiedzie, a potem weźmiemy go do naszej loży i ciebie także, to rzecz umówiona. Wyobraź sobie przytem, że ten biedny młodzieniec jest tak onieśmielony, że się ciebie boi daleko więcej, niż ty jego.
Usłyszawszy to, Georgiana, która wyłamywała sobie palce z rozpaczy, nie mogła się przecież wstrzymać od śmiechu na myśl, że jest na świecie ktoś, co się jej boi.
Korzystając z tak pomyślnego zwrotu, Sofronia podwoiła pieszczoty i namowy i skłoniła swą młodą przyjaciółkę do zgody na swe projekty. Ułożono więc, że Georgiana przyjdzie jutro do państwa Lammie, aby poznać pana Fledgeby, który ją podziwia.
Miss Podsnap pożegnała wreszcie swoich przyjaciół i odeszła do domu pod eskortą mrukliwego lokaja, wysokiego na sześć stóp; nie wypuszczano jej bowiem inaczej na ulicę. Po jej odejściu pani Lammie rzekła do swego małżonka:
— Jeśli się nie mylę, twój nieprzeparty urok wywarł głębokie wrażenie na tej małej; podbój ten przynosi ci może więcej korzyści, niż zaszczytu, w każdym razie czuję się w obowiązku uwiadomić cię o tem.
Wyrzekłszy te słowa, Sofronia spojrzała w lustro i spotkała w niem uśmiech swego małżon-