Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ogniu, po sutej kolacyi. Będąc z temperamentu oszustem, uradowany był, że może odejść i opuścić godzinę zajęcia, za którą mu i tak zapłacą. Małżonkowie Boffen wzięli się pod ręce i przeszli się nietylko po domu od piwnic do strychu, ale i po dziedzińcu. Doszedłszy do stóp swych pagórków ze śmieci, postawili na ziemi latarnię i spacerowali czas jakiś, dla rosproszenia do reszty dziwnego nastroju pani Boffen.
— Cóż moja droga — spytał jej mąż, gdy powrócili z tej przechadzki i znaleźli się w swej bawialni. — Prawda, żeś się całkiem uspokoiła; potrzeba ci było tylko trochę rozrywki.
— Tak, mój drogi — odparła, zdejmując szal — tylko, że skoro zamknę oczy, powracają znów.
— Jeszcze? — zawołał jej mąż.
— Tak — odparła, dotykając palcem czoła. Widzę to samo. Nasz dawny pan trochę niby młodszy, dzieci niby trochę starsze — potem jakiś cudzoziemiec i wszyscy razem.