Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Harmon był jednym z tych skąpców, którzy nie korzystają nawet z własnego mienia.
Nieliczne meble, których nikt prawie nie używał, były na wpół spróchniałe, obicia wiecznie zakryte pokrowcami, wypełzły i porozłaziły się, nieoglądane nigdy wzrokiem ludzkim.
Pokój, w którym mieszkał i umarł stary dusigrosz, pozostawiony był przez spadkobierców zupełnie takim, jakim był za jego życia.
Stare łóżko bez firanek, z żelaznym baldachimem, wyglądało jak duża klatka. Stara kołdra, pozszywana z różnych kwadratowych kawałków, pokrywała je. Stary stół z zakręconemi nogami, a na nim stara skrzynka, w której znaleziono testament, stały jeszcze na miejscu.
Pod ścianą stały dwa stare fotele, z wystającemi sprężynami, pokryte także obiciem, zszywanem z kwadratowych kawałków.
— Zostawiliśmy tu wszystko, jak było za życia starego Farmona, bo też czekaliśmy na przyjazd jego syna. Biedak ten widział właśnie ostatni raz swego syna.
Rokesmith obrzucił wzrokiem cały pokój, a oczy jego zatrzymały się dłużej na drzwiach w kącie.
— Te drzwi prowadzą na tylne schody — objaśnił go Boffen — gdy młody John Harmon był jeszcze dzieckiem, tędy zwykle przychodził do ojca, którego się okropnie bał. Patrz pan — dodał, otwierając drzwi — tu na tych schodach siadywało nieraz biedne dziecko, nie śmiejąc wejść, a ja i żona moja dodawaliśmy mu otuchy.