Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdzie błądzić będą goście od sali do sali“ — zadeklamowała pani Boffen.
— Wie pan — mówił spadkobierca, że to jest nawet zupełnie prawdziwe, bo w nowym moim domu są dwie duże sale, jedna od frontu, druga od tyłu, nie licząc tej, w której jadać będzie służba. Nasz literat układa nam przy każdej okazyi bardzo ładne wierszyki. Oto naprzykład ostatni, który skomponował na cześć pani Boffen.
Sekretarz ujrzał się w posiadaniu arkusza papieru, na którem wyczytał parę strof ze znanej, starej ballady. Imię bohaterki zastąpione tylko było nazwiskiem pani Boffen, z czego wynikło, że czcigodna ta osoba opłakiwać musiała śmierć kochanka, który zginął w bardzo tragicznych warunkach.
— A co! widzi pan, jakiego mamy literata — mówił z chlubą pan Boffen. — Tylko muszę pana ostrzedz, że on jest bardzo zazdrosny. Trzeba się więc tak urządzić, żeby się nie obraził na nas o to, żeśmy pana przyjęli.
— Ależ mój drogi! — zawołała jego żona — słońce świeci przecie dla wszystkich.
— No tak, to prawda we wszystkiem, tylko nie w literaturze — zauważył pan Boffen. — Pamiętaj zresztą moja droga, że wtedy, gdy umawiałem naszego literata, nie miałem jeszcze zamiaru kupować pałacu i wynosić się z naszego starego domu. Nie chcę więc, aby Gilas Wegg myślał, że mam dla niego mniej szacunku teraz, jak gdyby nasze paradne sale przewróciły mi w głowie. Słowem, pan Rokesmith musi mieć u nas takie zajęcie,