Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

da otoczy go mimo to aureolą blasku, przed którym korzyć się muszą zwykli śmiertelnicy. Otóż dywidendy to właśnie skojarzyły małżeństwo, które wprowadziło w niemały kłopot pana Twemlow. Zaproszony na obiad w małem kółku do swych przyjaciół Weneeringów, dowiedział się tam o zbliżającej się uroczystości i dotyczących jej szczegółach.
— Przyjacielu! — rzekł do niego pan Weneering — Sofronia jest sierotą (Sofronia było to imię panny młodej), trzeba więc, aby ktoś prowadził ją do ślubu w zastępstwie jej ojca.
— Pan może to zrobić — rzekł do Weneeringa Podsnap, zaproszony także na tę rodzinną naradę,
— Nie, mój drogi! odpowiedział na to Weneering — nie zrobię tego dla trzech przyczyn. Najpierw, wiem, że nie nadaję się do tej roli (był rzeczywiście młodszy od obojga narzeczonych), następnie nie czuję się w prawie zabierania miejsca godniejszych odemnie przyjaciół panny młodej; po trzecie wreszcie, żona moja ma przesąd jakiś pod tym względem i nie życzy sobie, abym prowadził kogobądź do ślubu, dopóki nasza mała nie wyjdzie za mąż.
Mała miała zaledwie pół roku, termin więc, w jakim wolno było ojcować panu Weneering, był dość odległy.
— Ale — mówił dalej Weneering — pocóż szukać mamy daleko, skoro mamy śród siebie człowieka ze wszech miar najodpowiedniejszego, drogiego naszego przyjaciela Twemlowa.