Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

JA. Panna Zofja i jej czcigodny ojciec uważają cię za człowieka uczciwego i rozumnego...
FRANUŚ (rumieniąc się). Och!
JA. Zarzucają ci tylko parę błahostek, a przedewszystkiem to, że mało dbasz o swoje gospodarstwo i mało zważasz na ludzi!...
FRANUŚ (wzruszony). Nic nie rozumiem?...
JA. Mało dbasz o siebie, ponieważ licho ubierasz się, nieporządnie mieszkasz, a przytem więcej wydajesz od innych. Nie zważasz na ludzi, ponieważ nie starasz się zbliżyć do nich i nie utrzymujesz z nimi dobrych stosunków.
FRANUŚ (zdziwiony siada na łóżko). A cóż to szkodzi pannie Zofji, że nie jestem elegantem?...
JA. Nie chodzi tu o elegancją, ale o porządek. Pomyśl sam, czy zrobiłoby ci to satysfakcją, gdybyś zobaczył pannę Zofję w zabłoconej sukni i z roztarganą głową?...
FRANUŚ (oburzony). Ach, co za myśl!... jakież porównanie!...
JA. Porównanie bardzo dobre, bo czem jest dla ciebie zabłocona suknia na pannie Zofji, tem dla panny Zofji niewyczyszczony surdut na tobie... Dalej znowu, pomyśl, czy mógłbyś pannę Zofję, wyprowadziwszy ją z saloniku o froterowanej posadzce, umytych oknach, wprowadzić tu, gdzie jest podłoga brudna, w oknach pajęczyna zamiast firanek, a zamiast krzeseł, kanap, fortepianu, stoją obrzydliwe paki, brudny stół i stłuczona miska?
FRANUŚ. No! ja przecież sam wiem o tem, że dla żony potrzeba innego mieszkania i innego ubrania, — że potrzeba sprzętów, gości i wieczorków... Ale dziś nie mam żony, niema więc racji zaprowadzać zmian tak kosztownych.
JA. A jeżeli panna Zofja bez tych zmian nie zechce wyjść za ciebie?
FRANUŚ (wzruszony). A... a... jeżeli po tych zmianach nie zechce wyjść za mnie?...