Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wierzycieli za drzwi wypychał, przed innymi sam uciekał, krótko mówiąc — rozłobuzował się chłopak.
Znowu poczęliśmy go strofować, a on usprawiedliwiał się przed nami; w jaki sposób robił to, już dobrze nie pamiętam, dość że wkońcu każdej rozmowy okazywało się, iż honor jego jest i pozostanie bez plamy. Taką on miał przynajmniej opinją o tej rzeczy.
Tymczasem jednak mimo nasze upomnienia, mimo własne dobre chęci i piękne teorje, nurzał się Tomasz coraz głębiej w rozpuście i nieprawościach, aż wreszcie zostawszy jakimś urzędnikiem, poważył się wyciągnąć rękę do publicznego grosza.
Traf zdarzył, że obrony jego w tej brzydkiej sprawie podjął się jeden z naszych kolegów, podówczas będący adwokatem. Ten, w rozmowie, począł wyrzucać Tomaszowi złe postępki i przypomniał mu zdanie jego własne: „wolałbym się zabić, niż stracić szacunek u ludzi.“ Lecz cóż powiesz? Serce Tomasza było już tak zepsute, że wtedy jeszcze chciał się uniewinniać i dowodzić czystości swego honoru!...
Oto widzisz, do czego prowadzi zbyteczna ufność w siebie, zamykanie oczu na grzechy niby to drobne, a wreszcie odkładanie poprawy na jutro. Wiem ja na pewno, że i Tomaszowi nieraz sumienie robiło wyrzuty, że chciał się pohamować, lecz na nieszczęście wszystko do jutra odkładał!

Teraz wiesz już zapewne, dlaczego jesteś rozczarowanym, niezadowolonym i ubogim? Oto dlatego, że zamiast rozmyślać nad życiem — łudziłeś się, a zamiast pracować nad zaspokojeniem wszystkich potrzeb natury ludzkiej, zaspakajałeś tylko popęd do wiedzy, zapomniawszy o innych.
Przyczyny tego rodzaju błędów tkwią w niepraktycznem wychowaniu; wasi bowiem rodzice i nauczyciele zamiast od dzieciństwa zaznajamiać was z życiem, zamiast uczyć obserwować siebie i swoje otoczenie, — zachęcali was tylko do