Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Helenka zachwiała się i załamując ręce, upadła mu do nóg z okrzykiem:
— Nie gniewaj się tak!...
Pan Adam cofnął się, a w tej chwili czoło jego córki uderzyło o podłogę.
Na ten widok dreszcz go przebiegł. Teraz dopiero przyszła mu na myśl choroba jedynego dziecka. Pochylił się i w potężne ramiona pochwycił leżącą.
— Helenko!... Heluniu!... — mówił — uspokój się... Ja się już nie gniewam. Hej, ludzie!... wody... po doktora!...
Ręce i głowa Helenki zwiesiły się ku ziemi bezwładne. Już było za późno i na doktorów i na przebaczenie.
Na trzeci dzień Grodek, dowiedziawszy się z pism i plakat o nagłej śmierci Helenki, zrozpaczony, przybiegł do mieszkania jej ojca. Gdy wszedł do salonu, ujrzał ją nareszcie, po kilku latach niewidzenia, już w trumnie. Obok jej zwłok siedział pan Adam.
Grodek wlepił oczy w te rysy piękne choć martwe, a tak ukochane, pan Adam zaś zbliżył się do niego i począł mówić głosem tłumionym i szyderczym:
— No — teraz chyba jesteś już zadowolony?... To twoje teorje, to wasz postęp zabiera mi już drugie dziecko. O! niechże na wasze głowy spadnie i ta krew, i mój żal, i moje nieszczęsne sieroctwo!... Wasze nauki zatruwają dusze, a samo zetknięcie z wami zabija!...
Grodek spojrzał w jego obłąkane oczy i milczał, Adam zaś, położywszy mu rękę na ramieniu, mówił dalej:
— No, wskrześże ją teraz!... A może wasza mądrość potrafi mi i syna z grobu wywołać? Zróbże to, a upadnę ci do nóg, ja — tobie, którego dziad i ojciec niejednokrotnie ściskali moje kolana...
— Upiór!... — szepnął Grodek, ze wstrętem odpychając jego rękę.
— A tak, dla was — upiór!... — powtórzył Adam. —