Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skami, jakiem prawem krytykujecie to, czego z was żaden ani pojąć ani odczuć nie może?
Pan Adam obudził się zmęczony nad wszelki wyraz: była to jedna z tych licznych walk, które od chwili przyjazdu do Warszawy staczał z niewidzialnymi wrogami. Od dzieciństwa wierzył najmocniej w to, że ród znakomity i tłum bezimienny są dwoma zupełnie różnemi rzeczami, które ulegają różnym prawom i różne mają obowiązki. Dopiero tu, w tem mieście zarozumiałem i ruchliwem, poczęto mu wykładać jakieś nowe teorje. Dopiero tu poczęto wmawiać, że on jest tylko jednostką z owego tłumu, którym dotychczas pogardzał, poczęto osłabiać wiarę w ideę, którą z mlekiem wyssał.
I otóż znowu uczuł w tej chwili tęsknotę do swego dziś samotnego pałacu, w którym jedna tylko wola i jedna wiara panowała; do tych obszernych komnat, wśród których nie dręczyły go tak głębokie i całą jego naturę wstrząsające wątpliwości. Ale pałac ten i te komnaty były dziś w rękach Rudolfa, a wrócić do nich można było pod tym tylko warunkiem, aby Mieczysław ożenił się z jego córką.
Pan Adam przestał się już wahać. Zapalił świece, usiadł przy biurku i pewną ręką, pięknym charakterem napisał do syna list następujący:

Kochany Mieczysławie! Na twoje pytanie odpowiem ci krótko: odpoczywać nie można, ponieważ honor i byt rodziny wymagają, abyś ukończył nauki nieodwołalnie w tym roku. Już i tak dosyć często wspomina mi Rudolf, że każdy dzień twej nieobecności w Warszawie przyprawia go o stratę kilkudziesięciu rubli, któreby na nowem przedsiębierstwie mógł zyskać. No — a zgodzisz się, że łatwiej przenieść chwilowe zmęczenie, aniżeli upokorzenia rzeczywiste i nieustanne. Co więcej: prędzej lub później ktoś inny może pochwycić plan tego samego przedsiębierstwa, a wówczas — domyślasz się, co nastąpi.