Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pory nie wychodził z rąk ich rodziny, a z córką przenieść się na bruk miejski.
Aż zdziwił się pan Adam zmianom, jakie, po kilkunastoletniej nieobecności, znalazł w Warszawie. Dawni jego znajomi i krewni pomarli i została tylko pewna jenerałowa staruszka, dzieląca czas swój między pasjanse i kojarzenie małżeństw, obcinanie kuponów i modlitwę. Cała zaś klasa wyższa, do której tęsknił, cofnęła się z widowni publicznej gdzieś w kąt, ustępując miejsca ludziom nowym, niekiedy bardzo wątpliwego szlachectwa. Na ulicach karet wprawdzie było pełno, lecz napróżno upatrywałbyś na nich herbów. W teatrach loże jaśniały od pięknych kobiet i sukien strojnych, ale napróżno szukałbyś tam klasycznych a tak dobrze Adamowi znanych rysów. Same pojęcia o zasługach i wartości człowieka uległy niemniej radykalnym zmianom. Wyśmiewano już pytania: „Czem się pieczętujesz?“ i „Kto cię rodzi?“ a uwielbiano majątek i pracę. Słuchając tego, pan Adam z trwogą myślał, że jeżeli dłużej potrwa podobnie chorobliwy nastrój umysłów, to wkrótce przyjdzie mu walczyć o pierwszeństwo z własnymi propinatorami, którzy robią majątki, i cieślami, którzy przecież pracować umieją!
Narazie zdawało mu się, że wpadł w jakiś odmęt. W salonach towarzystwa spotykał dorobkiewiczów, którzy niebawem poczęli mu składać wizyty i których on sam rewizytować musiał. Nowokreowani baronowie i hrabiowie z pod wiedeńskiego stempla imponowali mu elegancją. Bankierzy i przemysłowcy usiłowali kłaść swoje miljony narówni z jego genealogją. Służba, którą przywiózł, zdawała się być nieokrzesaną, a kareta, w której przyjechał — niemodną. Trzeba było wynająć mieszkanie ogromne, kupować nowe i wykwintne meble, przyjąć kosztowną służbę, wdawać się z finansistami i rozmawiać o kwestjach ekonomicznych ze wszystkimi.
Jednocześnie uwiadomiono pana Adama, że jego syn zamiast zwiedzać teatra europejskich stolic i zawiązywać sto-