Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
W WALCE Z ŻYCIEM.
I.

Pan Adam był magnatem z magnatów, ale takich, że nawet zwierzętom w ich psiarniach i stajniach działo się nierównie lepiej niż innemu człowiekowi na świecie. Z baszty pałacu nie objąłeś okiem przestrzeni zasianej ich walącemi się coprawda wioskami, nie policzyłeś też pługów, które orały ich wyjałowione pola, aniś wypatrzył końca puszczy, hodowanej poto jedynie, aby mnożył się w niej gruby zwierz ku uciesze jaśnie pana i jego łaskawych sąsiadów.
I było tej puszczy, tych obszarów i wiosek zgórą przez kilka wieków. Wkońcu jednak, gdy tęgość rodu osłabła, — Żydki, koloniści, dorobkiewicze i im podobne robactwo poczęło toczyć majątek. Wszyscy oni kłaniali się do samej ziemi, pieniądze znosili chętnie, ale każdy za to coś z dziedzictwa urywał. Ten wziął ogłodzoną wioskę, inny — zamulony staw, trzeci rozwaloną gorzelnią, czwarty kawałek lasu, aż wreszcie, za czasów ojca pana Adama, wykłaniali i wyskubali prawie cały majątek. Nieboszczykowi chodziło o to najwięcej, aby piwnica zawsze była pełna, a w kuchni paru zdatnych kucharzy, z odpowiednią liczbą kuchtów. O resztę nie dbał wiele i patrząc z zamkowych okien na okolicę, wciąż powtarzał: moja puszcza, moje wsie, mój browar, — choć tytuł owej własności zapisany był tylko w księgach imaginacji dziedzica.
W czasie tej powolnej i stopniowej ruiny pan Adam podrastał. Widział on, że za każdą wioską sprzedaną, ubywa jeden przyjaciel i krewny, jeden sługa i jeden gość z liczby tych, którzy zjeżdżali się na polowania albo imieniny rodzi-