Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

będziecie do siódmej rano?... Nigdy! niech djabli porwą wszystkie tańce... Pamiętam, panna Róża Hładyszewska tańcowała raz od jedynastej do siódmej, wyszła potem na dwór, dostała tyfusu i przejechała się na Powązki...
— Ale ja, papo, nie umrę.
— Nie umrzesz, bo nie będziesz tańcować!
— Więc papo chce, żebym się cały karnawał nudziła? Już i tak nigdzie nie bywam!... — mówiła Helenka ze smutkiem.
Ugodzony w serce starzec siadł na fotelu i pobożnie złożył ręce na brzuchu. Chwilę myślał, a potem rzekł:
— Dobrze! pójdziesz na ten tam głupi bal, ale posiedzisz na nim tylko do pierwszej.
Helenka rzuciła się ojcu na szyję i obsypawszy go pocałunkami, nieśmiało dodała:
— Ale wie papo, że ja nie mam sukienki...
— Przecież dzięki Bogu nago nie chodzisz! — oburzył się ojciec, lekko odsuwając ją od siebie.
— Tak, ale widzi papa, nie mam sukienki balowej...
— A ileby taka kosztowała? — spytał pan Horacy stłumionym głosem.
— Najwyżej piętnaście, a może tylko dziesięć rubli — odparło niebacznie dziewczę, nie dostrzegając na twarzy ojca symptomatów nadzwyczajnego wzburzenia.
Starzec skoczył z fotelu jak okręt wysadzony w powietrze dynamitem, i patrząc na córkę wzrokiem, którego mógł był mu pozazdrościć Abraham w chwili, gdy podnosił nóż na syna swego Izaaka, — począł mówić głosem uroczystym:
— Za wywiezienie lodu z podwórza zapłaciłem dwanaście rubli, za piece osiemnaście, za śmietnik cztery ruble, razem trzydzieści cztery ruble. Teraz znowu zacieka mi dach nad stajniami, zepsuła się rynna od frontu, szwaczka i twój pan Artur nie płacą już kwartał za lokal... słyszałaś?...
— Słyszałam, papo — odpowiedziała przelękniona Helenka.