Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dama sędziwa, sparaliżowana i ubóstwiająca swego wychowanka. Ona to codzień o pierwszej częstowała go skromnym obiadkiem i dawała mu co miesiąc rubli sześć na drobne wydatki. Wywzajemniając się, Arturek w ciągu obiadu bawił ją bardzo groźnemi pogłoskami wojennemi, po obiedzie zaś kładł swej karmicielce miękką poduszkę pod głowę, życzył smacznej drzemki i wychodził „do biura.“
Biuro jego mieściło się w pewnej sali bilardowej, gdzie najsystematyczniej pracował od dziesiątej do dwunastej z rana i od drugiej do siódmej po południu. Bilard lepiej znał niż Śniadecki trygonometrją sferyczną; grał na nim stojąc, siadając i kładąc się, w tużurku i bez tużurka, słowem jak prawdziwy artysta. Ponieważ zaś na przeciwników wybierał zwykle młodzież niewprawną lecz zasobną i ponieważ, dzięki słabej pamięci, sobie niekiedy doliczał punkta, a swym partnerom ujmował, — praca więc „biurowa“ przynosiła mu dwa do trzech rubli srebrem na dobę.
Bez względu na tak przyzwoity dochód, Artur, hołdując wymaganiom wieku, miał długi. Załatwiał się też z niemi w sposób ogólnie przyjęty — zaciągając do spłacenia dawnej, nową pożyczkę „z ogonem.“ Skutkiem tych operacyj długi rosły; bohater nasz jednak był pewnym ostatecznego uregulowania ich przy pomocy kapitaliku, który po najdłuższem życiu sparaliżowanej ciotki miał odziedziczyć.
Pewien rodzaj ludzi nigdy nie pyta: skąd masz? — lecz: ile masz? — a ponieważ Artur był młodzieńcem nader miłej powierzchowności, i ponieważ łatwiej można mu było wykazać oszustwo w grze, plotkarstwo i skłonność do blagi niż najmniejsze zaniedbania form towarzyskich, — dobry ten więc chłopak w najuczciwszych domach przyjmowany był z otwartemi rękoma, a nawet... konkurował o pewną posażną jedynaczkę z widokami wygranej!...
Wiedząc o tem, nie zdziwią się zapewne czytelnicy, skoro im powiemy, że w chwili, gdy przyjaciela naszego spotka-