Strona:PL Bolesław Prus - Kłopoty babuni.djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W klasie siódmej — ciągnął pomysłowy Brutus — wynalazłem nową metodę pedagogiczną i streściłem ją w dwóch artykułach, które w tym roku dopiero opublikowano; tymczasem Niemiec Froebel już od świętej pamięci ogłosił ją i jako swój wynalazek w wykonanie wprowadził!
Nie zdziwiłem się, — dla nikogo bowiem nie jest tajemnicą, że cudzoziemcy przywłaszczają sobie bardzo wiele naszych pomysłów.
— Będąc na pierwszym kursie, napisałem o stowarzyszeniach, czego podówczas nie przyjęto, a czem dziś zajmuje się cała nasza prasa perjodyczna. Później kiedy mnie... to jest potem... wpadłem na myśl zakładania tanich kuchen, które obecnie istnieją we wszystkich większych miastach... A teraz powiedz pan — zawołał z podwyższoną energją literat o szczupłej kompleksji — czy to nie jest nieszczęściem patrzeć na marnowanie się własnych, tak pięknych i tyle dobrego przynieść mogących pomysłów?
— Zapewne! — potwierdziłem, dziwiąc się złośliwości losu, który pozwolił ludziom wierzyć w zamieszkalność planet, emancypować kobiety, uczyć według nowych metod dzieci, zakładać tanie kuchnie i stowarzyszenia ekonomiczne, — a tak głęboką tajemnicą okrył imię człowieka, który nadał impuls tylu nowym rzeczom, lub dawne z korzyścią dla gatunku ludzkiego zreformował.
— Przed kilkoma miesiącami — ciągnął znakomity publicysta — posłałem do Warszawy artykuł... artykuł formą i treścią przewyższający wszystko, co napisałem dotąd. Przeczytasz go pan i osądzisz: obejmuje on sześćset pięćdziesiąt dwa wierszy druku, osiemnaście cytat z filozofów, ekonomistów, techników i innych; jest w nim cztery ustępy rymowane, parę uwag treści moralnej i kilka malowniczych opisów różnych miejscowości na kuli ziemskiej... Za to krytyka ofiarowała mi wieniec męczeński, a wydawca... zgadnij też pan co?
— Zapewne coś bardzo kosztownego! — rzekłem, sądząc,