Strona:PL Bolesław Prus - Kłopoty babuni.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzisz go, jaki ładny mężczyzna!... I skąd jemu do tego łysego łba takie głupstwa przychodzą?
— W starym piecu djabeł pali! — zaryczał z nieprzystojnym śmiechem nasz wspólny przyjaciel. — Dobranoc, starucho!... a nie wybieraj się zamąż, bo jak cię zaczną wieść do ślubu, to się na próchno rozsypiesz!
— Ty chłystku niegodny!... ty cały pułk kompromitujesz! — wrzasnęła zirytowana dama. — Uuu... to chłopisko jakieś... Każdy z nich myślał sobie, że damy to tak się bierze jak armaty... A może ci się zdaje, żebym za ciebie teraz wyszła, ty grubasie obmierzły? Oho, — toś trafił!... Wolałabym, żeby się na mnie ten hotel zawalił! Pułkownik to zupełnie co innego, zaraz znać szlachcica!
W tej chwili przywidziało mi się, że ostatnie słowa majorowej są jednym z owych bretnali, które, zamiast strzał, ciskał niemoralny Kupido, siedzący na malowanym strusiu.