Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XVII.

Zachodnią granicę Egiptu na długości przeszło 100 mil jeograficznych stanowi ściana pagórków wapiennych, nagich, poprzerywanych wąwozami, wysokich na paręset metrów. Biegnie ona wzdłuż Nilu, od którego oddala się na milę, niekiedy na kilometr.
Gdyby kto wdrapał się na który z pagórków i zwrócił twarz ku północy, zobaczyłby jedno z najosobliwszych zjawisk. W dole, na prawo, miałby wąską, ale zieloną łąkę, przerżniętą Nilem; zaś na lewo ujrzałby nieskończoną równinę barwy żółtej, urozmaiconą plamami białemi albo ceglastemi.
Jednostajność widoku, drażniąca żółtość piasku, upał, a nadewszystko bezmiar nieskończony — oto najogólniejsze cechy pustyni libijskiej, rozciągającej się na zachód od Egiptu.
Przy bliższem jednak rozejrzeniu się, pustynia wydałaby się mniej jednostajną. Jej piasek nie układa się płasko, ale tworzy szeregi zwałów, przypominających ogromne fale na wodzie. Jest to jakby rozkołysane morze, które zakrzepło.
Ktoby jednak miał odwagę iść po tem morzu godzinę, dwie, niekiedy cały dzień, wciąż na zachód, zobaczyłby nowy widok. Na horyzoncie ukazują się wzgórza, niekiedy skały i urwiska najdziwniejszych form. Pod nogami piasek staje się coraz płytszym i poczyna wynurzać się z pod niego skała wapienna, niby ląd.
Istotnie jest to ląd, a nawet kraj, wśród piaszczystego morza. Obok wapiennych pagórków widać doliny, na nich koryta