Strona:PL Bolesław Prus - Drobiazgi.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sio i począł hulać pokolei, naprzód z córką garbarza, później z żoną piwowara, a następnie z siostrzenicą kupca korzennego.
— Panie Birbantowicz — mówił znowu Żabicki — dlaczego pan nie tańczysz z panną Frejtag? Toż to dziewczyna, jak jagoda!
— Rozumie się, żebym tańczył, ale się boję jej ojca, któremu winien jestem trzysta rubli.
— Ożeń się pan z nią, to dostaniesz te trzysta rubli w posagu.
— A wiesz pan, że to znakomita myśl! — odparł Birbantowicz, któremu szkliły się oczy, skutkiem zbyt długiego oglądania pewnej wysmukłej flaszki.
Za chwilę potem odświeżył znajomość ze starym mydlarzem Frejtagiem, przetańczył z jego córką walca, potem wpadł do męskiego gabinetu (na ochłodzenie), znowu z tąż samą panną przetańczył polkę (znowu się ochłodził), a nareszcie siadł przy Frejtagu i rzekł:
— Wiesz pan co, że z satysfakcją starałbym się o pannę Halinę.
— Już się o nią postarał pan Golski! — odparł surowo mydlarz i przeszedł do innego towarzystwa.
Zaperzony Birbantowicz złapał Bąkalskiego.
— Mój kochany — rzekł — kto to jest ten pan Golski?
— Czeladnik Frejtaga — odparł Bąkalski.
— A niechże go djabli porwą!... złapał mi pannę z przed nosa... Ale zaklinam cię na honor, nie mów o tem nikomu, bo mnie skompromitujesz.
Bąkalski przyrzekł jak najuroczyściej zachować milczenie do grobu; mimo to jednak, w pięć minut niespełna, wszyscy już wiedzieli, że w wyścigach matrymonjalnych, zadłużonego dzierżawcę czeladnik mydlarski pobił na głowę.
Tymczasem czteroinstrumentowa muzyka grała, rozochoceni wieśniacy i mieszczanie hulali tak, że aż się dom trząsł, a ceniący swoją godność poeta i reporter Gwazdalski rozma-