Strona:PL Bolesław Prus - Drobiazgi.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ONA. Szkaradny jesteś, mój Adolfie!... Wracajże przynajmniej prędko, bo umrę z nudów...
ON. Spodziewam się, że pan Karol nie pozwoli na to?...
ONA. Ach! prawda... że mamy tu i pana Karola...
Po ostatnich słowach blady kuzyn żegna towarzystwo, z którego panna Marja przesyła mu najpiękniejsze spojrzenie, pani Radczyni ukłony dla chorego przyjaciela, a pan Radca upomnienie, aby najpóźniej za godzinę przyszedł „pod Dąb“ razem ze swoim przyjacielem.
Gdyby godziło się stosować wyrażenia nieprzyzwoite do ludzi eleganckich, to powiedzielibyśmy, że przystojny Karol głupiał coraz bardziej, widząc i słysząc to wszystko. Przebóg! skądże znowu pochodzi poufałość panny i ta pewność kuzynka, który uroczą i posażną dziewicę obojętnie wystawia na zaloty najpiękniejszego młodzieńca w Warszawie?... Zdumiony Karol przegląda się w swoich lakierowanych kamaszach, lecz poznawszy, że mu nic z wdzięków nie ubyło, staje obok panny i razem z nią, naturalnie pod bacznym dozorem troskliwych rodziców, puszcza się ku najsławniejszej restauracji na Saskiej Kępie.

∗             ∗

Uwolniwszy się od powagi Radcy, majestatu Radczyni i elegancji ładnego Karola, począł pan Adolf rozmyślać nad sposobami wynalezienia przyjaciela, który od kilku tygodni bawił tu na letniem mieszkaniu. Dzięki wywieszonej przy drodze z woli wysokich władz gminnych tablicy, na której stało: „Wieś Saska Kęmpa, gmina Wawer, domów dwadzieścia osiem, ludności sto sześćdziesiąt cztery i t. d.“ pan Adolf nie mógł żadną miarą wątpić o tem, że znajduje się na Saskiej Kępie, jak również i o tem, że w całym obszarze wiedzy miejscowych władz administracyjnych niewiele więcej znajdzie dla siebie objaśnień. Gdzie tu więc szukać?... Jeżeli pójdzie w stronę Pragi, znajdzie łąkę, na niej trochę krów,