Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ga? Dlaczego ów Hiszpan oddawał mu się z tak dziwnem zaufaniem w ręce? Wszystko to narazie pozostawało dla Piotrusia tajemnicą.
Tymczasem jeźdźcy zbliżyli się już do miejsca wypadku i teraz rozegrała się taka scena.
Indjanin zbliżył się do jadącego na czele jeźdźca — i począł z ożywieniem coś mu opowiadać, wskazując jednocześnie na leżącego Hiszpana.
Zbliżający się jeźdźcy grupowali się wokoło nich i słuchali również opowiadania, wyrażając widoczne zainteresowanie i nie tając swego zadowolenia.
Po chwili dowódca skinął ręką, a na ten znak zbliżono się do jeńca i poczęto go usadawiać na koniu. Jeniec był zupełnie skrępowany i bezbronny, prócz tego musiał mieć i usta zakneblowane, gdyż nie usiłował nawet krzyczeć. Co prawda, ostrożność zbyteczna, albowiem na pustym stepie nie było niebezpieczeństwa, aby ktoś mógł usłyszeć wołanie o pomoc.
Po przywiązaniu jeńca do konia w pozycji siedzącej, dawniejszy sługa (peon) wziął rumaka za uzdę i ruszył naprzód,