Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Głos ucichł, a tymczasem węzeł opadł rozwiązany. Odsłoniło się ciemne wnętrze i głos znów odezwał się szeptem:
— Agua!
Azupetl wczołgał się i omackiem zaczął szukać. Wkrótce natrafił na postać leżącą, skrępowaną łykami. Kilka poruszeń noża i jeniec był wolny.
— Amigo! — powtarzał Azupetl. — Woda tu musi być, tylko cicho i ostrożnie. Jakoż istotnie woda stała w glinianym dzbanku, tylko związany jeniec nie mógł jej przedtem znaleźć. Napił się i odetchnął z ulgą.
— A doktór? — szepnął — ratuj doktora.
— Dobrze! — odpowiedział Azupetl — a gdzie jest?
— Tu gdzieś za przepierzeniem. Może śpi.
Azupetl począł znów macać i natrafił na drzwi do sąsiedniego przedziału. Wczołgał się do niego i znalazłszy śpiącego człowieka, przeciął mu więzy, a jednocześnie szepnął mu do ucha:
— Amigo!
Jeniec usiadł i zapytał: