Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzystać, oszukiwać mnie w żywe oczy... no! oddaj się Bogu.
Dawnoska (z nieznacznym uśmiechem.) Ale po cóż zaraz te sceny, mój Józieczku...
Dawnoski (poważnie, dobywając chustkę.) Pan, właściciel majątku, moja Kasiu, ma obowiązki... w jego ręku ścisły wymiar sprawiedliwości... we wszystko powinien wejrzeć, o wszystkiem pamiętać... o! (uciera nos) supełek!... na co ja mogłem zrobić supełek... nie wiesz czasem?
Dawnoska. Jakto, zapomniałeś?
Dawnoski. Żebyś mnie zabiła... (przygląda się supełkowi.)
Dawnoska. Może na co ważnego... e! kiedy to ty zawsze taki roztrzepaniec.
Dawnoski. Czekajno... daj mi pokój... może sobie przypomnę... (chodzi myśląc.)
Dawnoska. Nie wysilaj się, Józieczku, bo to jeszcze gorzej.
Dawonoski. Masz rację... (po chwili.) No, więc nie tracąc czasu, do dzieła... ale od czegóż tu zacząć? nie ma nikogo... gdzież oni siedzą oboje? (z przyciskim) ci państwo wielmożni tutejsi?
Dawnoska. Powinniby być u gospodarstwa... gdzież chciałeś?... przecież w pokojach nie będą siedzieć... On zapewne w polu, a ona u krów albo u drobiu
Dawnoski. Tak mówisz? no, toby było ładnie... widać, że się zajmują obowiązkami... (po chwili.) Ale! a propos drobiu, wiesz, że te gęsi nie podobały mi się... niech mi darują...
Dawnoska. No, co do tego, to ja biorę ich stronę i powiem, że to jeszcze najmniejsze wykroczenie.. przecież i oni też przy pracy zjeść czasem lepiej potrzebują... a chociażby tam mieli jaki dochodzik na boku...
Dawnoski (surowo.) Tylko ich nie broń, proszę cię... kontraktem mają zakazane... (po chwili) A! rejestra... (przeglądają oboje) patrz! przychód w ziarnie... o! rozchód... hm!... adnotacje... wiesz, że bardzo porządnie... cóż ty chcesz... wszystko wpisane, usprawiedliwione, tak lubię... (biorąc inne.) A tu kontrola najmu
Dawnoska. Tylko dobrze się rozpatrz, bo to ci rządcy, to mają na wszystko sposoby.
Dawnoski (siadając na kanapie i przeglądając.) Ale wierzaj mi, że bardzo porządnie.. (po chwili, trzymając w ręku rejestra.) Powiedz mi, moja Kasiu, tylko otwarcie... co ty mówisz na ową myśl puszczenia tego folwarku w dzierżawę Mieciowi...
Dawnoska (chodząc) A cóż mam mówić... obiecało się...
Dawnoski. Hm!... obiecało... obiecało... naprzód, powiedz wyraźnie: obiecałam.
Dawnoska. A to zkąd znowu! to twoja wola była...
Dawnoski. Moja! przeżegnaj się też.
Dawnoska. Ale zresztą, o cóż tu chodzi... jeżeli ci się to niepodoba...
Dawnoski. Hm! to dobrze, ale jakoś dało się słowo...
Dawnoska. To jest: ty dałeś słowo, ja na to nie wpływałam.
Dawnoski. Wszakże ci się radziłem.
Dawnoska. Powiem ci prawdę, że jeżelim się chwyciła tej myśli,