Strona:PL Beaumarchais-Cyrulik Sewilski.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
80
Beaumarchais

BARTOLO. Niema co i wątpić, o moją skórę idzie. Cóż tedy czynić?
BAZYLJO. Gdyby to był zwykły człowiek, nietrudno byłoby go usunąć.
BARTOLO. Tak, zaczaiwszy się wieczorem, z bronią, w dobrem ukryciu...
BAZYLJO. Bone Deus! Narażać się! Broń Boże! Wpakować go w dwuznaczną sprawę, to co innego! i, podczas ogólnego wrzenia, spotwarzać ile gęby starczy: concedo.
BARTOLO. Osobliwy sposób pozbycia się człowieka!
BAZYLJO. Oszczerstwo, doktorze? nie wiesz chyba co lekceważysz; widziałem najzacniejszych ludzi, bliskich zguby pod tem brzemieniem. Wierz mi pan, niema tak płaskiej złośliwości, takiej ohydy, tak niedorzecznej baśni, którejby, dobrze wziąwszy się do rzeczy, nie udało się wmówić mieszkańcom stolicy; a mamy tu do tego ludzi wprost genialnych!... Zrazu, lekki szmerek muska ziemię niby jaskółka przed burzą, pianissimo; szemrze, śmiga i, pomykając, sieje zatrute strzały. Jedne, drugie usta podejmują go, i, piano, piano, sączą misternie w uszy. Zło już poczęte: kiełkuje, pełza, wędruje, i, rinforzando, z ust do ust, idzie, sam djabeł wie dokąd; następnie, nagle, niewiadomo jak, widzisz potwarz jak podnosi się, pręży, świszcze, wzdyma się, rośnie w mgnieniu oka. Rzuca się, rozwija loty, wiruje, ogarnia, rwie, bucha, grzmi i zmienia się, dzięki niebu, w powszechny krzyk, w crescendo publiczne, chorus powszechny nienawiści i potępienia. Kiż djabeł oparłby się temu?
BARTOLO. Ale cóż ty mi za brednie wyplatasz, Bazyljo? Co za związek może mieć to piano-crescendo z mojem położeniem?
BAZYLJO. Jakto! co za związek? To, co wszędzie się czyni aby uprzątnąć nieprzyjaciela, trzeba uczynić tutaj, aby wrogowi nie dać się zbliżyć.
BARTOLO. Zbliżyć? Tuszę sobie, iż Rozyna będzie moją żoną, nim dowie się zgoła, że pan hrabia istnieje na świecie.