Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kiedy się dowiedzą, że się godzę na Camusota, będą mną gardzić, pomyślał.
— Ot, co tu gadać, rzekł nieubłagany republikanin z okrutną dobrodusznością, możesz być wielkim pisarzem, ale zawsze będziesz pajacem.
Wziął kapelusz i wyszedł.
— Twardy jest Michał Chrestien, rzekł poeta.
— Twardy i zbawienny jak obcęgi dentysty, rzekł Bianchon. Michał widzi twą przyszłość, w tej chwili może płacze nad tobą na ulicy.
D’Arthez był łagodny i kojący, starał się pokrzepić Lucjana. Po upływie godziny, poeta opuścił Biesiadę, nękany sumieniem, które krzyczało: „Będziesz dziennikarzem!“ jak czarownica krzyczy Makbetowi: „Będziesz królem!“ Na ulicy, spojrzał w okna cierpliwego d’Artheza, oświecone słabem światłem, i wrócił do siebie z sercem zasmuconem, duszą niespokojną. Jakieś przeczucie mówiło mu, że ostatni raz przycisnął do serca swych prawdziwych przyjaciół. Wchodząc w ulicę Cluny przez plac Sorbony, poznał zaprzęg Koralji. Aby ujrzeć na chwilę swego poetę, aby mu powiedzieć proste dobranoc, aktorka przebyła przestrzeń od bulwaru du Temple do Sorbony. Lucjan ujrzał swą kochankę we łzach na widok jego poddasza, chciała być biedną jak jej kochanek, płakała układając koszule, rękawiczki, krawaty i chustki do nosa w ohydnej hotelowej komodzie. Rozpacz jej była tak wielka, tak prawdziwa, wyrażała tyle miłości, że Lucjan, któremu tak wymawiano tę miłość aktorki, ujrzał w Koralji świętą, gotową przywdziać włósienicę nędzy. Aby przybyć tu, czarująca istota chwyciła się pozoru: uprzedziła swego kochanka, iż spółka Camusot, Koralja i Lucjan ma odwzajemnić spółce Matifat, Floryna i Lousteau ich wieczerzę, oraz spytała Lucjana, czy nie zależy mu specjalnie na jakiemś zaproszeniu. Lucjan odpowiedział, iż pomówi ze Stefanem. Zabawiwszy chwilę, aktorka odfrunęła, ukrywając Lucjanowi że Camusot czeka na dole. Nazajutrz, o ósmej rano, Lucjan poszedł do Stefa-