Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dla kogo ty tu jesteś? spytał Lousteau.
— Przecież robię małe teatry dla Gazety, w braku czego lepszego, odparł Natan.
— Chodź więc dziś z nami na kolację i obejdź się dobrze z Floryną, z prawem wzajemności, rzekł Lousteau.
— Służę ci, najchętniej, odparł Natan.
— Wiesz, mieszka teraz przy ulicy du Bondy.
— Kto jest ten śliczny chłopiec z tobą, Lousteau? rzekła aktorka, schodząc ze sceny.
— O, moja droga, to wielki poeta, człowiek który będzie sławny. Skoro macie wieczerzać razem, Natanie, przedstawiam ci pana Lucjana de Rubempré.
— Nosi pan piękne nazwisko, rzekł Raul.
— Lucjanie! pan Raul Natan, rzekł Stefan do nowego przyjaciela.
— Na honor, czytałem pana przed dwoma dniami i nie mogłem pojąć, iż ktoś, kto napisał pańską książkę i pański tomik poezyj, może być tak pokorny wobec dziennikarza.
— Pogadamy o tem po pańskiej pierwszej książce, odparł Natan z wiele mówiącym uśmiechem.
— Ho, ho, ultra i liberały gruchają z sobą tak czule? wykrzyknął Vernou, widząc ten tercet.
— Rano jestem przekonań mego dziennika, rzekł Natan, ale wieczór myślę co chcę: w nocy panuje wolność myśli, obok wszelkich innych wolności.
— Stefanie, rzekł Felicjan do dziennikarza, Finot przyszedł ze mną i szuka cię. A, idzie właśnie.
— Cóż, niema żadnego miejsca? rzekł Finot.
— Ma je pan zawsze w naszych sercach, rzekła aktorka, zwracając się doń z najsłodszym uśmiechem.
— Cóż tam, Florwilciu, już wyleczyłaś się ze swej miłości? Mówiono, że cię wykradł jakiś rosyjski książę.
— Alboż dzisiaj wykrada się kobiety, rzekła Florville, aktor-