Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie wiesz, w jakich okolicznościach możesz się znaleźć.
Orszak stanął obok dołu wykopanego obok grobu Estery.
— Dwie istoty które się kochały i były szczęśliwe! rzekł Jakób; połączyły się. To także szczęście, móc gnić razem. Każę się tu pochować.
Kiedy spuszczono ciało Lucjana, Collin padł jak martwy. Ten silny człowiek nie zniósł szmeru grudek które grabarze rzucili na trumnę nim przyszli upomnieć się o napiwek. W tej chwili, zjawili się dwaj agenci Bezpieczeństwa, poznali Jakóba Collin, ujęli go i przenieśli do fiakra.
— O co chodzi?... spytał, skoro odzyskał przytomność i rozejrzał się w dorożce.
Ujrzał się między dwoma agentami, z których jednym był właśnie Ruffard; przeszył go spojrzeniem, które przeniknęło duszę mordercy aż do sekretu Gonory.
— O to, że generalny prokurator żądał cię widzieć, odparł Ruffard. Szukaliśmy cię wszędzie, i znaleźliśmy cię aż na cmentarzu, gdzie omal nie worałeś się głową w grób tego młodego pana.
Jakób zachował przez chwilę milczenie.
— Czy to Bibi-Lupin kazał mnie szukać? spytał drugiego agenta.
— Nie; to pan Garnery nas wysłał.
— Nic nie mówił?
Agenci spojrzeli po sobie, naradzając się wymowną mimiką.
— No więc, w jaki sposób dał wam rozkaz?
— Polecił nam, odparł Ruffard, odszukać cię bezzwłocznie, powiadając że jesteś w kościele Saint-Germain-des-Près i że, o ile kondukt ruszył, znajdziemy cię na cmentarzu.
— Generalny prokurator żądał mnie widzieć?
— Być może.
— Oczywiście, odparł Jakób, potrzebuje mnie!...
I zapadł znowu w milczenie, które zaniepokoiło agentów. Około wpół do trzeciej, Jakób wszedł do gabinetu generalnego proku-