Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dywanem, do pani de Beauséant, której ustna biografia, jedna z owych czarodziejskich historii które szepce się do ucha we wszystkich salonach, nie była mu znana.

Wicehrabina utrzymywała od trzech lat serdeczne stosunki z jednym z najgłośniejszych i najbogatszych magnatów portugalskich, margrabią d’Ajuda-Pinto[1]. Był to jeden z owych niewinnych związków, mających tyle uroku dla osób które łączy, że nie mogą znieść obecności nikogo trzeciego. Toteż wicehrabia de Beauséant sam dał publiczności przykład, szanując, rad nie rad, ten morganatyczny węzeł. Osoby, które w pierwszej epoce tej przyjaźni odwiedzały wicehrabinę o drugiej popołudniu, zastawały zawsze margrabiego. Nie mogąc zamknąć drzwi swego domu, co byłoby wielce rażące, pani de Beauséant przyjmowała gości tak chłodno i wpatrywała się tak pilnie w sufit, iż każdy musiał spostrzec jak bardzo jej jest nie na rękę. Skoro rozeszło się w Paryżu, że jest się nie na rękę pani de Beauséant odwiedzając ją między drugą a czwartą, ujrzała koło siebie zupełną pustkę. Chodziła do Buffons lub do Opery w towarzystwie pana de Beauséant i p. d’Ajuda-Pinto; ale, jak człowiek dobrze wychowany, pan de Beauséant, usadowiwszy żonę i Portugalczyka, stale zostawiał ich samych. Pan d’Ajuda miał się żenić. Żenił się z panną de Rochefide. W całym wielkim świecie jedna tylko osoba nie wiedziała jeszcze o jego małżeństwie, a była nią pani de Beauséant. Ta i owa przyjaciółka natrącała o tym zdaleka; wicehrabina śmiała się tylko, sądząc że przyjaciółki pragną zamącić szczęście, którego zazdrościły. Tymczasem zbliżały się zapowiedzi. Piękny Portugalczyk przybył, aby oznajmić wicehrabinie małżeństwo; mimo to, nie śmiał jeszcze puścić ani pary z ust. Czemu? Nie ma z pewnością nic trudniejszego, jak notyfikować kobiecie podobne ultimatum. Wielu mężczyzn czuje się swobodniej na „udeptanej ziemi“, w obliczu przeciwnika godzącego im szpadą w serce, niż wobec kobiety, która po dwugodzinnych lamentach za-

  1. Kobieta porzucona.