Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Anastazja spuściła głowę, pani de Nucingen objęła siostrę wpół, ucałowała tkliwie i przyciskając ją do serca, rzekła:
— Tutaj zawsze znajdziesz miłość która nie sądzi.
— Moje anioły, rzekł Goriot słabym głosem, czemu serdeczność wasza ma źródło w nieszczęściu?
— Aby ocalić życie Maksyma, aby wreszcie ocalić całe swoje szczęście, podjęła hrabina ośmielona tymi dowodami tkliwości — poszłam do lichwiarza, którego znasz, ojcze, człowieka zrodzonego przez piekło, którego nic nie zdoła zmiękczyć, do Gobsecka. Zaniosłam mu rodzinne diamenty, do których pan de Restaud tak jest przywiązany, jego klejnoty, moje klejnoty, wszystko, i sprzedałam. Sprzedałam! czy rozumiecie? Ocaliłam jego, ale siebie zabiłam. Mąż dowiedział się o wszystkim.
— Przez kogo? Jak? Niech go zabiję! krzyknął ojciec Goriot.
— Wczoraj wezwał mnie do swego pokoju. Poszłam... „Anastazjo, rzekł głosem... (och, ten głos wystarczył, wszystko odgadłam), gdzie twoje diamenty? — W kantorku. — Nie, odparł, patrząc na mnie, są tu, na komodzie“. I pokazał mi puzdro, wprzód zakryte chustką. „Czy wiesz, skąd się tu wzięły?“ rzekł. Padłam mu do nóg... płakałam, spytałam go jaką śmiercią chce mnie zgładzić...
— Tyś to powiedziała! wykrzyknął Goriot. Na rany Zbawiciela, ten, kto ośmieli się skrzywdzić jedną z was póki ja żyję, może być pewien, że spalę go na wolnym ogniu. Tak, poćwiertuję, jak...
Ojciec Goriot zamilkł, słowa zamierały mu w gardle.
— Wreszcie, moja droga, zażądał czegoś trudniejszego do spełnienia niż śmierć. Niech niebo chroni każdą kobietę od tego, co ja usłyszałam!
— Zamorduję tego człowieka, rzekł ojciec Goriot spokojnie. Ale on ma tylko jedno życie, a jest mi winien dwa. Zatem, co? dodał, patrząc na Anastazję.
— Otóż, ciągnęła dalej hrabina, po chwili milczenia popatrzał na mnie: „Anastazjo, rzekł, zagrzebię wszystko w milczeniu, zostaniemy nadal razem, mamy dzieci. Nie zabiję pana de Trailles, mógł-