Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sób dziennik zyskiwał w większych prowincjonalnych miastach całą dobę przed innymi.
— Jest tam bajeczna historia, rzekł. Młody Taillefer bił się z hrabią Franchessini, ze starej gwardii, który mu wpakował szpadę na dwa cale w czoło. I oto nasza Wiktoryna jest jedną z najbogatszych partii w Paryżu. Hej! gdyby to był człowiek przewidział. Cóż za ruletka ta śmierć! Czy to prawda, że Wikcia robiła do ciebie słodkie oczy?
— Przestań, Bianchon, nie ożenię się z nią nigdy. Kocham uroczą kobietę, mam jej wzajemność, i...
— Mówisz tak, jakbyś wytężał wszystkie siły, aby jej nie zdradzić. Pokaż że mi kobietę, która by była warta, aby dla niej poświęcić fortunę imćpana Taillefer.
— Czy wszystkie demony z piekła uwzięły się na mnie? wykrzyknął Rastignac.
— O co tobie chodzi? Czyś oszalał? Podaje że mi rękę, rzekł Bianchon, niech ci zmacam puls. Masz gorączkę.
— Lećże do starej Vauquer, rzekł Eugeniusz, ten opryszek Vautrin padł przed chwilą jak martwy.
— A, rzekł Bianchon, opuszczając Rastignaka, potwierdzasz podejrzenia, które muszę sprawdzić.
Długa przechadzka, jaką odbył student, miała coś uroczystego. Uczynił poniekąd rachunek sumienia. Jeśli pasował się z sobą, zgłębiał się, wahał, bądź co bądź uczciwość jego wyszła z tej twardej i straszliwej dyskusji niby sztaba żelaza, która oprze się wszystkim próbom. Przypomniał sobie wczorajsze zwierzenia ojca Goriot, przypomniał sobie mieszkanko blisko Delfiny; wyjął na nowo list, odczytał go, ucałował.
— Taka miłość jest mą kotwicą, rzekł sobie. Ten biedny starzec wiele wycierpiał. Nie mówi nic o swoich zgryzotach, ale któż by ich nie odgadł! Dobrze więc, będę dbał o niego, jak o własnego ojca, dostarczę mu tysiącznych radości. Jeśli Delfina mnie kocha, często będzie zachodziła do mnie aby spędzić dzień przy ojcu. Ta pyszna