Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

który załatwia sprawy ludziom nie umiejącym czytać ani pisać. Gdyby choć ten stary rozpustnik, który, jak powiadają, kupił małą u matki za tysiąc pięćset franków, ożenił się z tem dzieckiem! Pewno niedługo pożyje, a gadają że musi mieć jakichś parę tysięcy renty; wówczas biedne dziecko, istny aniołek, uniknęłaby złego, a zwłaszcza nędzy która ją sprowadzi ku złemu.
— Dziękuję pani za wskazanie mi tego dobrego uczynku, rzekła Adelina; ale trzeba działać ostrożnie. Jakiż jest ten starzec?
— Ach, pani, zacny człowiek, dobrze obchodzi się z małą i wcale rozsądny. Zdaje się, widzi pani, że on się wyniósł z sąsiedztwa Judicich, aby ocalić tę małą ze szponów matki. Matka była zazdrosna o córkę, a może zamierzała ciągnąć zysk z jej urody, zrobić z niej taką panienkę!... Atala przypomniała sobie o nas, poradziła swemu staremu aby się osiedlił w pobliżu; poczciwina zmiarkował cośmy za ludzie, i pozwala jej tu przychodzić. Niech ich pani pożeni, a będzie to dobry uczynek godny pani... Raz wyszedłszy za mąż, mała będzie wolna, wymknie się w ten sposób matce, która czyha na nią i chciałaby, aby z niej czerpać zyski, oddać ją do teatru lub też pchać ją wyżej w ohydnem rzemiośle w które ją wtrąciła.
— Czemu ten starzec z nią się nie ożenił?
— Nie było potrzeby, rzekła Włoszka. Mimo że stary Vyder nie jest najgorszy człowiek, sądzę że ma na tyle sprytu aby małą trzymać w garści; gdyby się zaś ożenił, ba, boi się, biedny starowina, tego co wyrasta na głowie wszystkim starym...