Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żyć... To skończone ladaco, ta kobietka, ja znam jej sprawki!...
— Ba! rzekła Karabina, której pani Nourisson, ściskając ją, wsunęła w rękę list, nie znasz Brazylijczyków. To ludzie, którzy pasjami lubią się dręczyć. Im bardziej są zazdrośni, tem większa im rozkosz. Ten piękny pan wszystkich ma niby pozabijać, a nie pozabija nikogo, bo kocha. Słowem przyprowadzam tu pana barona, aby mu dostarczyć dowodów, które uzyskałam od kochanego Steinboczka.
Montez był pijany, słuchał tak, jakby chodziło nie o niego. Karabina poszła zrzucić aksamitną mantylę i odczytała kopię następującego bileciku:
„Kiciu mój, on idzie na obiad do Popinotów i wstąpi po mnie do Opery koło jedenastej. Wyjdę koło wpół do szóstej, i liczę na to, że cię zastanę w naszym raiku, dokąd każesz przynieść obiad z Maison d‘Or. Ubierz się tak, abyś mi mógł towarzyszyć do Opery. Będziemy mieli cztery godziny dla siebie. Zwrócisz mi ten bilecik, nie żeby twoja Walerja ci nie ufała; oddałabym ci życie, majątek, honor; — ale lękam się jakiego przypadku.“
— Masz, baronie, oto kopia bileciku wysłanego dziś rano do hrabiego Steinbocka; czytaj adres. Oryginał przed chwilą spalony.
Montez wziął papier, obejrzał na wszystkie strony, poznał pismo. Naraz uderzyła go trafna myśl, co dowodzi jaki zamęt panował w jego głowie.
— Ale co wy za interes macie w tem, aby mnie tak torturować? musieliście przecie drogo zapłacić prawo po-