Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie ocali mi pan życia, bo nic długo mi już żyć na świecie, ale czy mnie pan zostawi w spokoju?
— Och! nie będzie pan miał najmniejszego kłopotu! odparł Villemot.
— Dobrze! Cóż trzeba zrobić?
— Podpisać ten papier, w którym pan mianuje pana Tabareau swoim pełnomocnikiem we wszystkiem co tyczy spadku.
Topsze! taj ban! rzekł Niemiec chcąc natychmiast podpisać.
— Nie, muszę panu przeczytać akt.
— Czytaj pan! Schmucke, nie zwracając najmniejszej uwagi na lekturę tego generalnego pełnomocnictwa, podpisał. Młody człowiek porozumiał się ze Schmuckem co do konduktu, zakupna ziemi, gdzie Niemiec chciał mieć również swój grób, i co do nabożeństwa żałobnego; poczem oświadczył, że nie będzie go już o nic niepokoił, ani też na nic żądał pieniędzy.
— Byle mieć spokój, oddałbym wszystko co mam, rzekł nieszczęśliwy, klękając z powrotem przy zwłokach przyjaciela.
Fraisier tryumfował, spadkobierca nie mógł już uczynić kroku poza kołem, w którem trzymali go pani Sauvage i Villemot.
Niema boleści, którejby w końcu nie zmógł sen. Toteż, o schyłku dnia, Sauvage znalazł Schmuckego zmożonego snem u stóp łóżka na którem leżał Pons; wzięła go, położyła, okryła po macierzyńsku w łóżku, gdzie Niemiec przespał do rana. Kiedy Schmucke się obudził, to znaczy kiedy, po tej przerwie, wróciła mu świadomość bólu, ciało Ponsa było wystawione w bramie, urządzonej wedle norm konduktu trzeciej klasy; próżno tedy szukał przyjaciela w mieszkanki, które mu się wydawało olbrzymie i gdzie znajdował jedynie okropne wspomnienie. Sauvage, która poczynała sobie ze Schmuckem jak mamka z niemowlęciem, zmusiła go, aby zjadł śniadanie przed pójściem do kościoła. Gdy biedna ofiara zmuszała się do jedzenia, posługaczka zwróciła mu uwagę z lamentami godnemi Jeremjasza, że nie ma czarnego ubrania. Garderoba Schmuc-