Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dejrzewać o interesowność; uczucia ich zdawały się wolne od wszelkich małostek, za najmniejszą trudnością wszczętą przez Pawła miały prawo się wycofać; słowem, posiadała na przyszłego zięcia wpływ nieograniczony.
— Skoro tak rzeczy stoją, rzekł Solonet, jakie jest ostatnie ustępstwo, do którego pani chce się posunąć?
— Możliwie najmniej, rzekła śmiejąc się.
— Kobieca odpowiedź, zawołał Solonet. Czy pani zależy na tem, aby wydać parnię Natalję?
— Tak.
— Czy chce pani dostać pokwitowanie z miljona stupięćdziesięciu sześciu tysięcy, które pani będzie winna, wedle rachunków opieki, rzeczonemu zięciowi?
— Tak.
— Co pani chce ocalić?
— Conajmniej trzydzieci tysięcy franków renty, odparła.
— Trzeba zwyciężyć lub zginąć?
— Tak.
— A więc zastanowię się nad środkami: trzeba mam wiele zręczności, musimy oszczędzać siły. Skoro przyjdę wieczór, dam pani parę wskazówek, niech je pani wykona ściśle, a mogę z góry przepowiedzieć wygraną. — Czy hrabia kocha pannę Natalję? spytał wstając.
— Ubóstwia.
— To nie dosyć. Czy jej pragnie jako kobiety, tak aby zamknąć oczy na pewne trudności pieniężne?
— Tak.
— Oto co uważam za czynny bilans młodej panny! wykrzyknął rejent. Niech się pani postara, aby była piękna dziś wieczór, dodał znacząco.
— Przygotowałyśmy czarującą tualetę.
— Suknia włożona w dzień kontraktu kryje, wedle mnie, połowę donacyj w swoich fałdach, rzekł Solonet.