Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Słucham, orzekła hrabina zakładając ręce na piersiach z drwiącą uległością. Pozwoli tylko mama, rzekła ze zdumiewającą zimną krwią, że zadzwonię na Paulinę, aby ją wysłać...
Zadzwoniła.
— Drogie dziecko, Paulina nie może słyszeć...
— Mamo, odparła hrabina z powagą która powinna była uderzyć matkę, muszę...
Urwała, gdyż zjawiła się panna służąca.
— Paulino, pójdziesz sama do Baudrana dowiedzieć się, czemu nie przysyła mi dotąd kapelusza.
Usiadła i spojrzała bacznie na matkę. Margrabina, której serce było wezbrane, oczy suche, doznawała w tej chwili wzruszenia, którego ból zdalne są zrozumieć jedynie matki. Zaczęła mówić, przestrzegając Moinę przed niebezpieczeństwem jakie jej zagraża. Ale, czy że hrabinę dotknęły podejrzenia matczyne, czy też była w tej chwili pastwą owego niepojętego szału, którego tajemnica tkwi w niedoświadczeniu młodości, skorzystała z chwili przerwy, aby powiedzieć z wymuszonym śmiechem:
— Mamo, myślałam, że jesteś zazdrosna tylko o ojca...
Na te słowa, pani d’Aiglemont zamknęła oczy, spuściła głowę i wydała leciuchne westchnienie. Spojrzała w górę, jakby pod wpływem niezwyciężonego uczucia, które każe nam wezwać Boga w chwilach ciężkiej próby; następnie zwróciła na córkę oczy pełne straszliwego majestatu, zarazem nabrzmiałe bólem.
— Moje dziecko, rzekła poważnym i zmienionym głosem, byłaś dla matki bardziej niemiłosierna niż człowiek którego skrzywdziła, niż może będzie sam Bóg.
Pani d’Aiglemont wstała, ale doszedłszy do drzwi obróciła się; ujrzała jedynie zdziwienie w oczach córki, wyszła i zdołała dojść ledwo do ogrodu, gdzie ją siły opuściły. Czując w sercu gwałtowny ból, osunęła się na ławkę. Oczy jej, błądząc po piasku, ujrzały świeży ślad kroków mężczyzny, którego buty zostawiły odcisk łatwy do