Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

idzie ma bal albo do teatru... Ale to prawda, że pani d’Aiglemont ma szczęście oglądać córkę kiedy się ubiera, lub przy obiedzie, o ile przypadkowo droga Moina je obiad ze swą drogą matką. Niema jeszcze tygodnia, drogi panie, rzekł pieczeniarz, biorąc pod rękę nieśmiałego guwernera od niedawna bawiącego w domu, jak zastałem tę biedną matkę smutną i samą przy kominku. „Co pani?“ spytałem. Spojrzała na mnie z uśmiechem, ale widziałem że płakała: „Myślałam, odparła, że to dziwne być tak samą, kiedy się miało pięcioro dzieci; ale to jest nasz los! A przytem ja jestem taka szczęśliwa, kiedy Moina się bawi!“ Mogła się zwierzyć mnie, wszak niegdyś znałem nieboszczyka jej męża. To było wielkie zero, miał szczęście że znalazł taką żonę; to pewna, że jej zawdzięczał parostwo i stanowisko na Dworze.
Ale w rozmowy światowe wkrada się tyle omyłek, czyni się w nich z lekkiem sercem tyle złego, że historyk musi dobrze ważyć zdania obojętnie rzucane przez tylu obojętnych. Może wogóle, między matką a dzieckiem, nie powinno się roztrząsać kto ma słuszność? Między temi dworna sercami jest tylko jeden możliwy sędzia: tym sędzią — Bóg! Bóg, który często spuszcza na rodziny swą pomstę i który wiekuiście używa dzieci przeciw matkom, ojców przeciw synom, ludów przeciw królom, władców przeciw narodom, wszystkich przeciw wszystkim; zastępując uczucia uczuciami, jak młode liście zastępują stare na wiosnę; działając w celach niezmiennego porządku, celach jemu tylko znanych. Bezwątpienia każda rzecz idzie — lub lepiej rzekłszy — wraca do niego.
Te zbożne myśli, tak naturalne u starców, kłębiły się w duszy pani d’Aiglemont; czasem jasne, to znów mętne, to rozwijające się pełno niby kwiaty na wodzie w czasie burzy. Siedziała, zmęczona długiem rozmyślaniem, zadumą w której życie całe wstaje i rozsnuwa się przed oczami tych co przeczuwają śmierć.
Ta kobieta, zestarzała przed czasem, przedstawiałaby dla jakiegoś poety przechodzącego bulwarem ciekawy obraz. Patrząc na nią jak siedzi w nikłym cieniu akacyj — cień akacji o południu! —