Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Są dziećmi oceanu i burz, dzielą życie rodziców. Nasza dola jest jedna i nie da się rozdzielić. Żyjemy wszyscy jednem życiem, zapisani na jednej karcie, żeglujący na jednej łodzi, wiemy o tem.
— Zatem kochasz go tak, że przekładasz go nad wszystko.
— Nad wszystko. Ale nie zgłębiajmy tej tajemnicy. Patrz, ojcze, to drogie dziecko, to jeszcze on!
Poczem, tuląc Abla z całych sił, okrywała drapieżnemi pocałunkami jego lica, włosy...
— Ale, wykrzyknął generał, niepodobna mi zapomnieć, ze on wrzucił przed chwilą w morze dziewięć osób.
— Tak było trzeba zapewne, odparła, bo on jest ludzki i szlachetny. Stara się wylać jaknajmniej krwi dla bezpieczeństwa i interesów małego światka który ma w swojej pieczy i dla dobra świętej sprawy której broni. Pomów z nim o tem co ci się wydaje złe, a zobaczysz że cię przekona.
— A jego zbrodnia? rzekł generał jakby sam do siebie.
— A gdyby ta zbrodnia była właśnie cnotą? odparła ze spokojną godnością.
— Gdyby ziemska sprawiedliwość nie była zdolna go pomścić?
— Mścić się samemu? A czemże jest piekło, spytała, jeśli nie wieczną pomstą za grzechy jednego dnia?
— Och, tyś zgubiona. On cię urzekł, zatruł cię. Mówisz od rzeczy.
— Zostań tu przez dzień, ojcze, a jeśli zechcesz go słuchać, patrzeć nań, pokochasz go.
— Heleno, rzekł poważnie generał, jesteśmy o kilka mil od Francji...
Zadrżała, spojrzała przez okno, ukazała morze toczące swe olbrzymie zielone obszary.
— Oto mój kraj, odparła trącając nogą dywan.
— I nie przybędziesz odwiedzie matki, siostry, braci.