Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

owym skupionym głosem, któremu słodki czar serca dawał tyle wymowy: „Co pani?“ — nie odpowiedziała nic. To rozkoszne pytanie świadczyło o doskonałej spójni serc; cudownym instynktem kobiety margrabina zrozumiała, że skarga lub aluzja do swych nieszczęść byłyby rodzajem zadatku. Jeżeli już każde słowo miało znaczenie zrozumiałe dla nich obojga, w jakąż przepaść miała stawić nogę? Spojrzała w siebie jasnem i bystrem spojrzeniem, zamilkła, a Karol podzielił jej milczenie.
— Jestem cierpiąca, rzekła wreszcie, przerażona doniosłością chwili, w której wymowa oczu zastąpiła w zupełności niemoc słów.
— Pani, rzekł Karol serdecznym ale bardzo wzruszonym głosem, dusza i ciało to jednia. Gdyby pani była szczęśliwa, byłabyś młoda i świeża. Czemu nie chcesz poszukać u miłości tego, czego miłość cię pozbawiła? Sądzisz, że życie twoje jest skończone, gdy ono się dla ciebie zaczyna. Zawierz się staraniom przyjaciela. Tak słodko jest być kochaną.
— Jestem już stara, rzekła, nicby mnie tedy nie usprawiedliwiło, gdybym się wzbraniała cierpieć jak wprzódy. Zresztą, trzeba kochać, powiada pan? Otóż, ja ani powinnam, ani mogę kochać. Poza panem, którego przyjaźń osładza trochę moje życie, nikt mi się nie podoba, nikt nie zdołałby zatrzeć moich wspomnień. Mile widzę przyjaciela, uciekłabym przed kochankiem. A przytem, czy byłoby szlachetnie dawać zwiędłe serce w zamian za młode, przyjmować złudzenia których nie mogę podzielić, budzić szczęście, w którebym nie wierzyła, lub którebym lękała się stracić? Odpłaciłabym może egoizmem jego oddanie, obliczałabym gdy onby czuł; pamięć moja raniłaby żywość jego upojeń. Nie, widzi pan, pierwszej miłości nie da się zastąpić. Któż wreszcie przyjąłby za tę cenę moje serce?
Te słowa, nacechowane piekielną zalotnością, to był ostatni wysiłek rozsądku. „Jeśli się zniechęci, wówczas pozostanę samotna i wierna11. Ta myśl zrodziła się w sercu tej kobiety i była