Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

te szalone myśli pierzchły stopniowo, panna Armanda, której ludzie ustępowali z szacunkiem na ulicy i przyglądali się fałdom jej długiej ciemnej sukni aż ją stracili z oczu, panna Armanda została mglisto w mojej pamięci jako typ. Jej urocze kształty, których krągłość zdradzał niekiedy powiew wiatru a które ja umiałem odgadnąć mimo jej obszernej sukni, kształty te wracały w moich młodzieńczych marzeniach. Potem, jeszcze później, kiedym poważnie dumał o jakichś tajemnicach ludzkiej myśli, spostrzegłem że szacunek mój rodził się z uczuć odbijających się na twarzy i w postawie panny d‘Esgrignon. Cudowny spokój tej głowy przepojonej wnętrznym ogniem, godność ruchów, świętość spełnianych obowiązków wzruszały mnie i budziły we mnie podziw. Dzieci wrażliwsze są niżby kto mniemał na niewidzialne działanie myśli: nie drwią nigdy z osoby naprawdę godnej szacunku, prawdziwy wdzięk wzrusza je, piękność je pociąga, ponieważ same są piękne i ponieważ istnieją tajemnicze związki między rzeczami pokrewnemi sobie.
Panna d‘Esgrignon była jedną z moich świętości. Dziś, ilekroć moja rozigrana wyobraźnia wspina się po kręconych schodkach starego zamczyska, zawsze roi sobie pannę Armandę jako ducha feudalizmu. Kiedy czytam stare kroniki, ona jawi się moim oczom pod postacią sławnych kobiet, jest kolejno Agnieszką, Marją Touchet, Gabrjelą; stroję ją we wszystką miłość pogrzebaną w jej sercu i nie wyrażoną nigdy. Ta niebiańska twarz, oglądana przez mgliste iluzje dziecięctwa, zjawia się obecnie w chmurach moich snów.“