Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wypełnić życie niemal samotne, mogła ćwiczyć swą myśl jedynie na intrygach które się snuły w koło niej, na małomiasteczkowych plotkach, na ciasnych ambicyjkach prowincjonalnych. Toteż szybko przenikała tajemnice, o których jej mąż nawet nie pomyślał. Nie drewutnia, gdzie odbywało się pranie, przykuwała jej spojrzenia, kiedy, siedząc w oknie swego pokoju, trzymała w ręku jakiś zapomniany haft: patrzała na Paryż, gdzie wszystko jest przyjemnością, gdzie wszystko jest pełne życia, marzyła o jego rozkoszach, i płakała że siedzi w tem chłodnem prowincjonalnem więzieniu. Rozpaczała, że znajduje się w spokojnej okolicy, gdzie nigdy nie zdarzy się ani spisek ani jakaś wielka sprawa, a długo czuła się skazana na cień owego orzecha!
Pani Camusot była to nieduża kobietka, pulchna, świeża, blondynka, z bardzo wypukłem czołem, zapadłemi ustami, wydatnym podbródkiem; rysy takie znośne są za młodu, ale grożą tem, iż wcześnie postarzą kobietę. Oczy, żywe i sprytne, ale zanadto trochę wyrażające jej niewinną chęć wydobycia się na wierzch, oraz zawiść zrodzoną z podrzędnej doli, płoną jak dwie latarnie w tej pospolitej twarzy i dają jej pewną siłę uczucia: blask ten miało zgasić później powodzenie. W owym czasie sędzina zajmowała się wiele swą tualetą; wymyślała stroiki, haftowała je; obmyślała swoje suknie wraz z panną służącą, przybyłą wraz z nią z Paryża, i w ten sposób podtrzymała na prowincji reputację Paryżanek. Kostyczność jej sprawiała, że się jej bali; nie lubiano jej.