Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pani Camusot spojrzała na męża jakby chcąc rzec: „Nie mówiłam?“
— Zatem będzie z tego sprawa? spytał sędzia śledczy.
— Czyżbyś pan wątpił? odparł du Coudrai. Wszystko skończone, skoro mamy w ręku hrabiego.
— Jest sąd przysięgłych, rzekł Camusot. Dla tej sprawy, p. prefekt potrafi go złożyć w ten sposób, aby, po wykluczeniach zarządzonych przez trybunał i żądanych przez oskarżonego, zostały jedynie same osoby życzliwe uniewinnieniu. — Jabym był zdania, aby się ugodzić, rzekł zwracając się do du Croisiera.
— Ugodzić! rzekł prezydent, ależ sprawa jest już w toku.
— Uniewinniony czy skazany, hrabia d‘Esgrignon zawsze zostanie shańbiony, rzekł podprokurator.
— Ja jestem stroną cywilną, rzekł du Croisier; wezmę sobie Dupina starszego. Zobaczymy, jak d‘Esgrignonowie wydrą się z jego szponów.
— Potrafią się bronić i znaleźć adwokata w Paryżu, postawią przeciw wam Berryera, rzekła pani Camusot. Trafi kosa na kamień.
Du Croisier, p. Sauvager i prezydent du Ronceret spojrzeli na sędziego śledczego, tknięci jednaką myślą. Ton i sposób, w jaki młoda kobieta rzuciła swoje przysłowie w twarz ośmiu osobom spiskującym na zgubę domu d‘Esgrignon, sprawiły na nich wrażenie, które każda z nich ukryła, jak umieją ukrywać takie rzeczy mieszkańcy prowincji, nawykli wskutek ustawicznego stykania się z sobą do mniszej przebiegłości. Pani Ca-