Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obrzucając go spojrzeniem, jakiem kobieta może spiorunować bogów. Szlachcic nie popełnia zbrodni poza temi które zowią zdradą Stanu, a wówczas ścinają mu głowę na czarnem suknie, jak królom.
— Czasy się bardzo zmieniły, rzekł Chesnel potrząsając głową którą Wikturnjan ogołocił z ostatnich włosów. Nasz król-męczennik nie umarł tak jak Karol angielski.
Ta refleksja uśmierzyła wspaniały gniew szlachetnej dziewicy; zadrżała, mimo iż nie uwierzyła jeszcze.
— Postanowimy coś jutro, rzekła, trzeba rozważyć. Mamy jeszcze nasze dobra, na wypadek nieszczęścia.
— Tak, odparł Chesnel, pani żyje we wspólności majątkowej z panem margrabią, główna część należy do pani, może ją pani obdłużyć nie mówiąc nic panu margrabiemu.
Wieczorem gracze obojej płci w wista, reversi, bostona, triktraka, zauważyli pewne wzruszenie w tak spokojnych zazwyczaj i czystych rysach panny Armandy.
— Biedne szlachetne dziecko! rzekła stara margrabina de Casteran, musi jeszcze cierpieć. Kobieta nigdy nie wie, do czego się zobowiązuje, czyniąc te poświęcenia, jakie ona uczyniła dla swego domu!
Uradzono nazajutrz z Chesnelem, że panna Armanda uda się do Paryża, aby ratować bratanka od zguby. Gdyby ktoś mógł wyrwać Wikturnjana, czyż nie ona, kobieta która ma dlań serce matki? Panna Armanda była gotowa iść do księżnej de Maufrigneuse, chciała