Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skać miejsce w chwale swego wieku; ale obdarzyć swój kraj Homerem, czyż to nie znaczy uszczknąć coś z potęgi Boga?
Autor zbyt dobrze zna obowiązki powieściopisarza, aby miał być nieświadom zobowiązań, jakie mu nakłada ten krótki wstęp; ale zna natyle historję Trzynastu, aby być pewnym, że nie zawiedzie ciekawości jaką obudził. Usłyszał dramaty ociekające krwią, komedje pełne grozy, romanse w których toczą się tajemnie ścięte głowy. Gdyby kto z czytelników nie był przesycony okropnościami podawanemi na zimno publiczności od jakiegoś czasu, autor mógłby mu odsłonić chłodne okrucieństwa, zdumiewające tragedje rodzinne: niech tylko ktoś oświadczy że ma ochotę. Ale wybrał raczej przygody najpogodniejsze; te w których czyste sceny jaśnieją wśród burz namiętności; gdzie kobieta błyszczy cnotami i urodą. Powiedzmy to na chwałę Trzynastu, w historji ich spotyka się takie sceny, iż kiedyś może wyda się ona godną historji korsarzy, tego odrębnego plemienia, obdarzonego tak zdumiewającą energją i tak sympatycznego mimo swych zbrodni.
Nie przystoi autorowi czynić ze swego opowiadania, kiedy to opowiadanie jest prawdziwe, rodzaju zabawki mechanicznej, i, wzorem pewnych romansopisarzy, wodzić czytelnika przez cztery tomy z podziemi w podziemia, pokazać mu wyschłego trupa i oświadczyć w konkluzji, że straszył go ustawicznie drzwiczkami ukrytemi w ścianie lub nieboszczykiem zapomnianym przez rotargnienie pod podłogą. Mimo wstrętu do przedmów, autor musiał pomieścić tych