Strona:PL Balzac - Dziewczyna o złotych oczach; Proboszcz z Tours.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dlań tem okropniejszy, iż strącił go z wyżyn najsłodszego tryumfu, jakim kiedykolwiek wezbrała próżność ludzka. Nadzieja, miłość, wszystkie uczucia rozpłomieniły się w jego sercu i mózgu; i nagle te pochodnie, mające rozświecać jego życie, zgasły od zimnego podmuchu. Osłupiała Paquita miała w swej boleści ledwie tyle siły, aby mu dać znak rozstania.
— To niepotrzebne, rzekła odrzucając przepaskę. Skoro mnie nie kocha, skoro mnie nienawidzi, wszystko skończone.
Czekała spojrzenia, nie uzyskała go i padła wpółmartwa. Mulat objął Henryka spojrzeniem tak strasznie wymownem, że przyprawił — pierwszy raz w życiu — o dreszcz tego młodzieńca, któremu nikt nie odmawiał rzadkiej odwagi. „Jeśli jej nie będziesz kochał jak należy, jeśli jej sprawisz najlżejszą przykrość, zabiję cię!“ takie było znaczenie tego błyskawicznego spojrzenia. Przeprowadzono Henryka niemal uniżenie przez długi korytarz oświetlony małemu okienkami. Wyszedł ukrytemi drzwiczkami na sekretne schody wiodące do ogrodu. Mulat powiódł go ostrożnie aleją lipową do furtki wychodzącej na ulicę, wówczas odludną. De Marsay uważał dobrze wszystko. Powóz czekał nań; tym razem mulat nie wsiadł. W oliwili gdy Henryk wychylił głowę aby spojrzeć na ogród i pałac, napotkał białe oczy Kristemja, z którym wymienił spojrzenie. Było to z obu stron wyzwanie, zaczepka, zapowiedź istnej wojny Dzikich, pojedynku w którym ustają zwykłe prawa, gdzie zdrada i podstęp są dozwolonym środkiem. Henryk wiedział, że Kristemjo chce go zabić, nim on zabije Paquitę. Obaj rozumieli się doskonale.
— Przygoda wikła się w sposób dość zajmujący, rzekł w duchu Henryk.
— Dokąd pan jedzie? spytał woźnica.
De Marsay kazał się zawieść do Pawła de Manerville.
Przez tydzień przeszło, Henryka nie było w domu; nikt nie wiedział ani co robił przez ten czas, ani gdzie przebywał. Ukrycie to ocaliło go od wściekłości mulata i spowodowało zgubę biednej