Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

życzki i wieże wyrastały nad pagórkami i górowały dumnie nad miastem, nad łąkami, widne z odległości trzech mil w całej dolinie, tak w górę jak w dół rzeki Arneuse.
Jadąc z Chateauroux, bądź na skraju lasu, bądź na wyżynie góry po przeciwległej stronie, na drodze z Louches, podróżni podziwiali wspaniałą postać miasta, rozległą dolinę, winnice, domki i chaty w oddali, i dziwili się królewskim budowlom pomieszczonym w samem sercu krajobrazu niby pomniki wyrastające wśród pustyni. Istniały tam dwa kontrasty: miasto i zamek; zamek, który wart był dziesięć razy tyle co miasto, i miasto, które, podległe zamkowi, górowało nad nim liczbą. Na oko zamek przygniatał miasto.
Za Konsulatu i Cesarstwa, miasto i zamek żyły w zgodzie; wówczas bowiem despotyzm wojskowy niwelował wszystko.
Następnie, starszy pan de Grandlieu był to starzec, wdowiec, nie prowadzący dworu; syna zaś jego w La-Ville-aux-Fayes nie znano. Poczciwina nabrał wiejskich obyczajów. Jeździł spokojnie za swemi sprawami na starym siwku; miał tylko kucharkę, służącego, dawnego dojeżdżacza jako stajennego, dwóch ogrodników i odźwiernego. Stara berlinka gniła w remizie od śmierci jego żony. Jak wielcy panowie z czasu Ludwika XV nie był pobożny. Wzrosły w splendorach dworu Francji, gdzie piastował urząd wielkiego sokolnika, dwa razy się zrujnował i dwa razy odbudował majątek bogatym ożenkiem. Pożegnawszy się ze wszystkiem, zachowawszy