Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ten człowiek był zawsze poważny, nawet kiedy sobie pozwalał na żart. Anusia w istocie otwierała tajemnicze drzwi Sibiletowi, Fourchonowi, Katarzynie Tonsard, z których każde przybyło o innej godzinie, między jedenastą a pierwszą.
W dziesięć minut później, Rigou, ubrany staranniej niż zwykle, zeszedł i powiedział żonie: Dzień dobry, moja stara! co ją uszczęśliwiło bardziej, niż gdyby ujrzała generała Montcornet u swoich stóp.
— Janie, rzekł do ex-braciszka, nie opuszczaj domu, nie daj mnie kraść, straciłbyś na tem więcej odemnie!...
W ten sposób, mięszając pieszczoty i pogróżki, nadzieje i połajanki, mądry ten egoista uczynił swoich troje niewolników wiernymi i przywiązanymi jak psy.
Rigou, wciąż jadąc górą aby uniknąć Krzyżowego wzgórza, przybył na rynek w Soulanges około ósmej.
W chwili gdy przywiązywał lejce do najbliższego słupka u furtki, okiennica otwarła się, ukazała pocentkowaną ospą twarz Soudryego, której wyraz małych czarnych oczków przydawał sprytu.
Na początek przetrąćmy coś, bo nie zdążymy na śniadanie do La-Ville-aux-Fayes przed pierwszą.
Zawołał cicho służącą, młodą i równie ładną jak Anusia; gdy zeszła bez hałasu, kazał jej podać szynki i chleba, poczem sam poszedł do piwnicy po wino.
Rigou oglądał po raz tysiączny tę jadalnię wyłożoną dębem, z tynkowanym sufitem, strojną pięknym piecem i wspaniałym zegarem po pannie Laguerre. Oparcia krzeseł były w kształcie lir, drzewo lakiero-