Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ile te trzy lata cierpień przeplatanych miłością rozwinęły ambicji u tego chłopca, który był równie zezowaty okiem jak i duchem, którego szczęście było źle zbudowane, aby nie rzec kulawe. Najsilniejszą sprężyną tajemnych złych uczynków, ukrytych podłości, jest może niezupełne szczęście. Człowiek łatwiej może znosi nędzę bez nadziei, niż owe odmiany słońca i miłości poprzez nieustanne deszcze. O ile ciało chorzeje od tego, dusza nabywa trądu zawiści. U małych dusz trąd ten obraca się w nikczemną i brutalną chciwość; zarazem zuchwałą i skrytą: u ludzi wyższych rodzi on teorje antyspołeczne, któremi posługują się jak drabiną aby wyróść nad swoich zwierzchników. Czy nie możnaby ułożyć takiego przysłowia: „Powiedz mi ile masz, a ja ci powiem co myślisz?“.
Mimo, iż kochając żonę, Adolf powtarzał sobie co chwila: „Zrobiłem głupstwo! Mam trzy kule, a tylko dwie nogi. Trzeba było zrobić majątek, a potem się żenić. Zawsze znajdzie się jakąś Adelinę, a tymczasem Adelina złamie mi karjerę“.
Adolf, krewny Gaubertina, był u niego trzy razy w ciągu trzech lat. Z kilku słów, Gaubertin poznał w sercu swego powinowatego owo błoto, które chce się przypiec w palących kombinacjach legalnej kradzieży. Zgłębił złośliwie ten charakter skłonny nagiąć się do każdego planu, byle znalazł w nim swoją paszę. Za każdą wizytą Sibilet szemrał:
— Użyjże mnie, kuzynie, mówił, weź mnie za pomocnika, i zrób mnie swoim następcą. Zobaczysz mnie przy robocie! Jestem zdolny walić góry, aby dać mo-