Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na tę odpowiedź, Brisset popatrzył w milczeniu na człowieka średniego wzrostu, którego przekrwiona twarz i gorejące oko zdawały się należeć do jakiegoś starożytnego satyra, i który, grzbietem wsparty o framugę, przyglądał się bacznie Rafaelowi nie mówiąc ani słowa. Doktór Cameristus, głowa witalisów, człowiek zapalony i przeświadczony o tem w co wierzył, poetyczny obrońca abstrakcyjnych nauk van Helmonta, widział w życiu ludzkiem zasadę wzniosłą, tajemniczą, niewytłómaczone zjawisko które sobie drwi z lancetów, igra z chirurgją, umyka się lekarstwom farmakopei, x-om algebry, demonstracjom anatomji i śmieje się z naszych wysiłków; rodzaj nieuchwytnego, niewidzialnego płomienia, podległego jakiemuś boskiemu prawu, który trwa często w ciele skazanem przez nasze wyroki, tak samo jak uchodzi z najbardziej żywotnych organizacyj.
Sardoniczny uśmiech błądził po ustach trzeciego lekarza, doktora Maugredie, człowieka wybitnej inteligencji, ale sceptyka i ironisty, który wierzył jedynie w skalpel, godził się z Brissetem na śmierć człowieka mającego się jak najlepiej, i uznawał z Cameristusem że człowiek może jeszcze żyć po śmierci. Uznając coś prawdy w każdej z tych teorji, nie przyjmował w całości żadnej, twierdził że w medycynie najlepszym systemem to nie mieć żadnego systemu i ograniczać się poprostu do faktów. Ten Panurg medycyny, król obserwacji, wielki badacz, wielki szyderca zwolennik najbardziej rozpaczliwych prób, oglądał właśnie jaszczur.