Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co ma robić, i słucha mnie. Nie uwierzyłby pan, jak daleko to sięga. Pokoje jego są w am... w am... jak to się mówi? aha! w amfiladzie. Więc tak, skoro otworzy — niby na przykład — drzwi od swego pokoju albo gabinetu, trach! wszystkie drzwi otwierają się same z siebie zapomocą maszynerji. Tak że może przejść cały dom nie natykając się ani na jedne drzwi zamknięte. To miłe i wygodne, no i przyjemne dla nas, służby! Grubo nas to kosztowało, to inna rzecz!... Wreszcie, trzeba panu wiedzieć, powiedział mi:
— Jonatas, będziesz o mnie troszczył się jak o dziecko w powijakach.
W powijakach, tak, proszę pana, powiedział w powijakach!
— Będziesz myślał za mnie o moich potrzebach...
Ja jestem panem, rozumie pan? a on jest niby sługa. Czemu tak? Ba, tego nikt nie wie, chyba on sam i dobry Bóg.
— Pisze poemat! wykrzyknął stary profesor.
— Myśli pan, że on pisze poemat? To musi być wielka niewola. Ale widzi pan, ja w to nie wierzę. Powtarzał mi często, że on chce żyć wagetacyjnie, wagetować. Nie dalej niż wczoraj, panie Porriquet. patrzał na tulipan i mówił ubierając się:
— Oto moje życie... Ja wagetuję, mój dobry Jonatasie.
Inni znowu twierdzą że on jest monaman. Tak już musi być!