Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mieszczańskie morały i jego tępą ciemnotę. Dług to płód wyobraźni, której oni nie rozumieją. Ten kto się zapożycza działa często pod wpływem porywu duszy, natomiast nic wielkiego, szlachetnego nie powoduje tymi którzy żyją w pieniądzu i znają tylko pieniądz. Ja miałem wstręt do pieniędzy. Wreszcie, weksel może się przeobrazić w starca obarczonego rodziną, zdobnego cnotami. Byłem może winien pieniądze żywemu obrazowi Greuza, paralitykowi otoczonemu dziećmi, wdowie po żołnierzu; i wszyscy wyciągali ku mnie błagalne ręce. Straszliwi wierzyciele, z którymi trzeba płakać: kiedy się ich spłaci, jeszcze trzebaby ich wspomóc! W wilję wypłaty położyłem się z owym fałszywym spokojem człowieka, który śpi przed straceniem, przed pojedynkiem: zawsze się daje kołysać kłamliwym nadziejom. Ale po przebudzeniu, kiedym ochłonął, kiedym poczuł moją duszę uwięzioną w portfelu bankiera, opisaną, zahipotekowaną, pokreśloną czerwonym atramentem, długi moje opadły mnie jak szarańcza: czaiły się w zegarze, na fotelach, lub wciśnięte w sprzętach które najbardziej lubiłem. Owi mili martwi niewolnicy, stawszy się pastwą harpij sądowych, mieli być porwani ręką komornika i brutalnie rzuceni w halę licytacyjną. Ach! te moje graty, wszakże to też byłem ja. Dzwonek u drzwi rozbrzmiewał w mojem sercu, uderzał mnie tam gdzie powinno się uderzać królów, — w głowę. Było to męczeństwo bez nagrody w niebiesiech. Tak, dla człowieka uczciwego dług to piekło, ale piekło z komornikiem i lichwiarzami. Niezapłacony dług to podłość,