Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ków serca które otwiera się do życia jak kielich kwiatu zwolna rozwijającego się na słońcu; słuchała mnie ze skupieniem i przyjemnością kładąc na mnie swoje aksamitne czarne oczy które zdawały się uśmiechać. Powtarzała lekcje słodkim i pieszczotliwym głosem, okazując dziecinną radość kiedy byłem z niej zadowolony. Matka jej, codzień bardziej niespokojna że musi strzec od niebezpieczeństw młodą dziewczynę, która, rosnąc, ziszczała wszystkie uroki swego dziecięctwa, patrzała z przyjemnością na to, jak córka pędzi całe dnie przy nauce. Ponieważ mój fortepian był jedynym który miała do rozporządzenia, korzystała zeń, gdy mnie nie było w domu, aby się ćwiczyć. Za powrotem zastawałem Paulinę w moim pokoju w nader skromnym stroju; ale, za najlżejszym ruchem, gibka jej kibić oraz wdzięk jej osoby przebijały z pod grubego płótna. Jak bohaterka bajki o Kopciuszku kryła maleńką nóżkę w niezgrabnych trzewikach. Ale te piękne skarby, te bogactwa młodej dziewczyny, cały ten przepych urody, były dla mnie jakby stracone. Nakazałem sam sobie widzieć w Paulinie jedynie siostrę; brzydziłbym się tem aby nadużyć zaufania jej matki. Podziwiałem tę uroczą dziewczynę jak obraz, jak portret zmarłej kochanki; było to moje dziecko, mój posąg. Niby nowy Pigmalion chciałem z dziewczyny żywej i pełnej kolorów, czującej i mówiącej, zrobić marmur. Byłem z nią bardzo surowy; ale, im więcej dałem jej uczuć mój nauczycielski despotyzm, tem bardziej stawała się słodka i uległa. O ile w mojej powściągliwości