Strona:PL Arystofanes - Rycerze.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Paflagończyk.

Gdybyś mnie, na Pozejda, zwalczył w bezczelności,
       410. Nie przyszedłbym na wieców ofiary[1] ze złości!

Kiełbaśnik (patetycznie).

Na to, co mi od pieluch w papę wymierzono, —
Bił zaś kto chciał, więc liczba poważna jest pono —
Na owe kije na mym połamane grzbiecie,
Klnę się, że ciebie zwalczę. Nie daremnie przecie,
Jedząc ochłapy, wzrosłem na tęgiego kmotra!

Paflagończyk.

Ochłapy, jak pies jedząc? więc śmiesz łotrze z łotra
Ty, któryś na współ z psami zajadał otręby,
Gryść się ze mną, co od psów silniejsze mam zęby?[2]

Kiełbaśnik.

Gdym był dzieckiem, do figlów, to ci była głowa!
Kuchtów z mańki zażyłem te rzekłszy raz słowa:
Chłopcy! patrzcie, jaskółka, wiosny objawienie![3]
       420. Ci się gapią — ja z rynki zwędził im pieczenię.

  1. Zgromadzenie ludu rozpoczynało się ofiarą na cześć Zeusa, boga wieców (Ζεὺς ἀγοραῖος).
  2. μαχεῖ σὺ ϰυνοϰεφάλλῳ „będziesz walczył ze mną, który mam psią głowę?”
  3. Grecy oczekiwali zawsze z niemniejszą od nas niecierpliwością, zjawienia się wiosny i ptaków ją zwiastujących; jaskółka uchodziła i u nich za pierwszą jej posłanniczkę. Znane im było również przysłowie, że jedna jaskółka nie zwiastuje wiosny, μ ία γὰρ χεελιδὼν ἔαρ οὐ ποιεῖ.